• ółążść‡

Wieści z frontu wojny z rodziną:

Podczas głosowania w dniu 14 września 2021 r. Parlament Europejski przyjął dyrektywę w sprawie praw osób LGBTIQ w Unii Europejskiej. Za jej przyjęciem głosowało 387 europosłów, przeciwko 161, przy 123 wstrzymujących się do głosu. Stwierdzono, że obywatele UE powinni mieć możliwość pełnego korzystania ze swoich praw, w tym prawa do swobodnego przemieszczania się, na terenie wszystkich krajów UE.

Tzw. małżeństwa jednopłciowe i związki partnerskie powinny być uznawane w całej Unii, która powinna usunąć wszelkie przeszkody, jakie napotykają osoby LGBTIQ w korzystaniu ze swoich podstawowych praw.

W rezolucji stwierdzono, że małżeństwa lub zarejestrowane związki partnerskie zawarte w jednym państwie członkowskim powinny być uznawane we wszystkich państwach członkowskich w jednolity sposób, a małżonkowie i partnerzy tej samej płci powinni być traktowani tak samo, jak ich odpowiednicy przeciwnej płci.

Rezolucja wzywa również wszystkie kraje UE do uznania osób dorosłych wymienionych w akcie urodzenia dziecka za jego prawnych rodziców. Posłowie chcą, aby tęczowe rodziny miały takie samo prawo do łączenia rodzin, jak pary przeciwnej płci i ich rodziny.

Konferencja p. Jacka Pulikowskiego - trzeba zobaczyć/posłuchać!!

 

List na Adwent Duszpasterza Trzeźwości i Ludzi Uzależnionych.

Temat: Uzależnienie od komputera. 

Coraz więcej dzieci i młodzieży jest uzależniona od komputera, zaproponujmy im choćby trochę ascezy od komputera, tabletu i innych gadżetów elektronicznych.


Drodzy duszpasterze i rodzice, czas Adwentu to czas przygotowania swojego serca i umysłu na głęboką relację z Jezusem Chrystusem i drugim człowiekiem. Najlepsze przygotowanie to wzmożony rozwój duchowy. Nasz duch się rozwija i promienieje zdrowiem kiedy wprowadzimy w nasz styl życia chrześcijańskiego odpowiednią ascezę. Kiedy posprzątamy biurko albo własne mieszkanie powstaje nowa przestrzeń i ład, pojawią się nowe możliwości. Czy nie warto zrobić generalnego sprzątania własnego umysłu, emocji, nawyków, przyzwyczajeń, nie mówiąc już o wadach, które komplikują nam życie? Czym się człowiek karmi tym w końcu żyje. Przyjrzyjmy się pokarmowi, który codziennie spożywamy, my i nasze dzieci, ile w nim wartości, nadziei, mocy do podejmowania życiowego wysiłku? Ile naszej uwagi przy sprawach na które nie mamy wpływu, a one nas zajmują i zużywają? ile nerwów i niepotrzebnych konfliktów? To czym się karmimy wpływa na nasze relacje z ludźmi, Bogiem i z sobą. Jednym z częstych pokarmów który przyjmujemy są programy, filmy płynące z telewizora, komputera - czy są zawsze dla nas zdrowe? czy po obejrzeniu ich stajemy się lepsi, życzliwsi, łagodniejsi, szlachetniejsi? Czy przypadkiem nas nie zaśmiecają przemocą, pornografią, wulgaryzmami, prymitywizmem? Czy to, co widzą nasze oczy i trawi nasz umysł i serce nie odbiera nam godności i mocy?


Jaki wpływ na moją moralność, na moją wierność, na moje wybory mają media, technologie cyfrowe?

Czy dzięki nim stawiam sobie wyższe wymagania, czy też żyję bez wymagań, przykazań, zasad? Dzieci i młodzież dziś częściej siedzą przed komputerem, tabletem, smartfonem niż żywym człowiekiem, zamknięci w wirtualnym świecie, godzinami  grają, surfują, blogują, laikują, ale coraz rzadziej biegają, czytają, modlą się. Komputer to dziś najważniejszy świat  dziecka, który odrywa od bliskich, przyjaciół i Boga. Komputer bawi, wypełnia czas, samotność i załatwia coraz więcej potrzeb emocjonalnych młodego człowieka. Komputer czasem staje się jedynym oknem na świat, mającym ogromny wpływ na młodego odbiorcę. Dziecko jest głodne wszystkiego, czasu, obecności, miłości, uwagi, docenienia, sukcesu, wrażeń, wszystko to dziś zaspakaja wierny komputer, który stoi w swoim miejscu i cierpliwie czeka, gotowy do działania. Do tych potrzeb nie ma już dostępu rodzic, wychowawca, bo brakuje mu czasu, siły, inwencji. Młody człowiek, który godzinami używa komputera jak tlenu, buduje silną więź z tym urządzeniem,  tu można szybko osiągnąć sukces, wyrazić swoją złość, kogoś bezwzględnie pokonać. Dziecko które spędza czas na graniu w wirtualnym świecie, traci powoli swój wewnętrzny spokój, swoją niewinność, czystość. Komputer dostarcza dużo silnych wrażeń, umysł młodego odbiorcy jest w nieustannym napięciu co skutkuje zmęczeniem systemu nerwowego, dzieci miewają koszmarne sny a nawet nerwice. Stają się coraz bardziej napięte i wybuchowe, zmęczone ilością wrażeń, których system nerwowy nie jest w stanie przerobić, sprawiają trudności wychowawcze rodzicom i nauczycielom. Dziecko, które w ramach zabawy strzela i zabija przeciwnika i na niego poluje, czy może być łagodne, spokojne, życzliwe? Czy będzie współczuło drugiej osobie? czy będzie w stanie poczuć jego ból? Godzinami trenując zachowania agresywne i przemocowe. Bezwzględne dążenie do celu i doświadczanie nagrody za to że się kogoś szybko zabiło i zadało perfekcyjnie ból, musi zmieniać człowieka. Komputer to narzędzie, które powinno służyć do pacy, rozwoju a najmniej do rozrywki, ale najczęściej jest wykorzystywane żeby się rozerwać. Obcowanie z komputerem może rozerwać porządek poznawczy, emocjonalny i moralny młodego odbiorcy może go wprowadzić w świat chaosu. W rzeczywistości wirtualnej nie ma sumienia, stróża moralności, nie ma żadnych granic, można sięgnąć po wszystko, treści niezwykłe, raniące i zatrute, które zmienią człowieka. Młody gracz coraz częściej jest opryskliwy, lubi czuć złość bo w niej odnajduje siłę, jest arogancki, lekceważy potrzeby innych, coraz bardziej nieposłuszny, skoncentrowany na sobie. Podstawowy argument, który stosuje to bunt i gniew. Zaczyna wierzyć, że tylko siła i bezwzględność, prawo pięści to najskuteczniejsza droga do celu. Trzeba być twardym aby pokonać drugiego, który jawi się jako wróg.

Czy rodzice znajdą w ten Adwent czas aby zajrzeć do komputera swojego dziecka, przejrzeć gry i zastanowić się czy to jest dobry pokarm dla ich dziecka? Kiedy przychodzi dziecko ze szkoły i chce jeść, rodzice szukają najzdrowszego pokarmu. Nikt nie da dziecku pokarmu zatrutego, przestarzałego. Dzieci same nie chcą takiego pokarmu. A pokarm wirtualny, który przyjmuje nasze dziecko, czy jest dla niego zdrowy? Dziecko uczy się wybierać, jego sumienie jest jeszcze nie ukształtowane, a w grach komputerowych doświadcza nagrody za złe czyny, zostaje bohaterem gry, czempionem, kiedy niszczy i zabija. Wciela się w bezwzględnego niszczyciela wszystkiego, co stoi na przeszkodzie i trenuje swoją skuteczność. Jego emocje są zdominowane przez złość, gniew, wściekłość, a umysł myśli jak pokonać, wykorzystać drugiego, nie zastanawia się nad sposobami pomocy, współpracy. Czyż nie warto zastanowić się nad ascezą, wręcz abstynencją od mediów, komputera, wirtualnych gier? Dać szanse sobie i dzieciom na oczyszczenie ze śmieci wirtualnych naszych umysłów i emocji. Może warto przeżyć ten adwent bez telewizora, komputera, tabletu, a przynajmniej ich obecność w naszym życiu ograniczyć, odebrać im wpływ na naszą wolę, wrażliwość, postrzeganie świata. Mamy okazję sprawdzić ile jeszcze jest w nas wolności, czy potrafimy żyć bez tych urządzeń, czy też jesteśmy ich niewolnikami. Czy jeszcze mamy własne zdanie i wyraźną tożsamość, czy też myślimy, mówimy językiem mediów, a nasza tożsamość rozmazana zmienia się pod wpływem nowych wydarzeń medialnych. Czy jesteśmy jeszcze w czymś stali i wierni, czy też wszystko nam się miesza, utraciliśmy wewnętrzny spokój i nie znamy granic naszego sumienia? Wolność to między innymi zdolność dobrego wyboru, to odwaga powiedzenia nie, temu co szkodzi, to mężność pójścia za tym co wymaga ofiary, wysiłku, poświęcenia. Warto w sakramencie pojednania i ćwiczeń rekolekcyjnych zaproponować ascezę od mediów elektronicznych zwłaszcza komputera, warto zapytać dzieci i młodych ludzi ile godzin spędzają przed komputerem, co jest ich ulubioną grą, czy jest w niej zabijanie, okrucieństwo. Jak często młodzi ludzi odwiedzają strony pornograficzne i jak to na nich wpływa. Warto zachęcić rodziców do dania czasu swojemu dziecku w Adwencie aby zmniejszyć używanie komputera. Zapytajmy rodziców ile czasu spędzają ich dzieci przed komputerem, jakie strony najczęściej odwiedzają, w co grają ich dzieci, jakie mają kontakty społecznościowe. Czy komputery ich dzieci są zabezpieczone przed szkodliwymi treściami, czy też dziecko może bez ograniczeń wszystko oglądać w internecie. Kiedy ostatni raz rodzic towarzyszył dziecku przy komputerze? Czasem rodzice boją się komputera, są nieporadni w jego obsłudze, mogą poprosić dziecko aby ich nauczyło obsługiwania tego urządzenia. Kupując komputer dziecku warto kupić także programy zabezpieczające, poprosić informatyka aby stosownie ustawił pracę komputera, aby ograniczyć dowolność korzystania. Często rodzice kupują elektroniczne zabawki swoim dzieciom i pewnie stanie się także w te święta, bo nie chcą by ich dziecko było gorsze od innych dzieci. Dając dzieciom te zabawki, rodzice mają trochę wolnego czasu dla siebie, ale przyjdzie taki czas kiedy nie będą mogli oderwać dziecka od komputera. Kiedy dziecko przestanie się uczyć, zaniedba edukację albo nie przejdzie do następnej klasy, nie będzie reagować na prośby rodziców, wtedy przekonają się jaka jest siła tych mediów. Komputer sam w sobie i podobne mu urządzenia nie są złem, ale mogą być wykorzystywane nieodpowiedzialnie. To urządzenia, które dają możliwość sięgnięcia po dobro, ale też po zło. Rzeczywistość wirtualna nie jest obojętna tam się toczy największa walka duchowa z czego nie zdajemy sobie sprawy. Kiedy dziecko nie potrafi się oderwać od komputera, rodzice często zachowują się drastycznie, wyrywając kable, czy zabierają to urządzenie, narażając się na agresję i wrogość dziecka, lepiej wtedy stopniowo ograniczać, pozwalać korzystać w wyznaczonych granicach i po spełnionych zobowiązaniach choćby dotyczących odrabiania zadań szkolnych. Komputer można wykorzystać do nauki języka i rozwoju sprawności intelektualnych, ale nie można go przeceniać, aby nie zdominował umysłu i emocji dziecka.

Stwórzmy na nowo Chrystusowi godne mieszkanie w sobie, nie pozostańmy na poziomie konsumpcji nowych porcji wrażeń. Miejmy odwagę nawiązać z Nim relację i oddać się wpływowi Jego miłości. 

Wszystkim życzę błogosławionego czasu adwentowego oczekiwania na bliskość z Chrystusem.

 

Ks. Marcin Marsollek

Duszpasterz Trzeźwości

Specjalista Psychoterapii Uzależnień

Rodzice modlą się różańcem za dzieci

Poniżej znajdziecie propozycje rozwań różańcowych do modlitwy rodziców za dzieci. Zachęcam do skorzystania.

NABOŻEŃSTWO W ROKU RODZINY – 28.09.2014

 

1. Rozśpiewka:

- O wychwalajcie Go wszystkie narody

- Chcę przestąpić Jego próg

- Alleluja / Niech zabrzmi Panu chwała w niebiosach

2. Konferencja ks. M. Dziewieckiego – audiobook z serii Ja, człowiek , część Płeć, CD 2, nr 1

3.Pieśń na rozpoczęcie  Już czas

4. Pozdrowienie i Przywitanie

5. Modlitwa do Ducha Świętego, pieśń  Spocznij na nas Duch Pana

6. Słowo Boże ( Łk 24,1-11)

7. Konferencja zaproszonego gościa (s. Dolores Zok) – chwila ciszy

8. Wystawienie Najświętszego Sakramentu

- Gdy wpatruje się w Twą świętą Twarz

9. Po okadzeniu – modlitwa wstępna; zaproszenie dzieci bliżej ołtarza

Śpiew - Jesteś Królem

Modlitwa dziękczynienia za dzieci i prośba o dar dziecięctwa Bożego (ksiądz)

 (dalej - Jesteś Królem)

10. Modlitwy przeplatane śpiewem:

a) modlitwa dziecka (przykładowe teksty poniżej)

- Bóg kocha mnie

 

b) modlitwa matki (kobiety)

- Będę śpiewał Tobie mocy moja

 

c) modlitwa ojca (mężczyzny)

……..Wyrazem naszej wdzięczności, szacunku i przeprosin niech będzie ten kwiat róży.

11. Młodzieńcy odświętnie ubrani rozdają wszystkim paniom róże

- spokojna melodia

- Chrystus Pan Boży Syn

- chwila ciszy

(-  modlitwa w intencji Nadzwyczajnego Synodu Biskupów)

12.  Zachęta do zaproszenia Jezusa w życie swojej rodziny – błogosławieństwo na sposób lourdzki (ksiądz przechodzi przez kościół błogosławiąc Najświętszym Sakramentem)

- błogosławieństwo ogólne

Niech będzie chwała i cześć i uwielbienie

13. Podziękowania na zakończenie i pieśń  ABBA, Ojcze

 

Czas trwania nabożeństwa ok. 1,5 godz. (w tym konferencja ok. 20 min.)

MODLITWA DZIECKA

1.   Najdroższy Jezu, Twoje światło rozświetla moje serce. Jak dobrze mieć Cię przy sobie. Nie straszne mi sztormy i burze, nie straszne przeciwności losu, moja dusza jest radosna i spokojna, bo ja Ci ufam. Ufnie u stóp Twoich składam moje dziś i moje jutro, moich bliskich, zwłaszcza moich rodziców i rodzeństwo, ale także moje szkolne obowiązki, moje zadania i prace domowe. Ty wiesz, co dla mnie jest dobre.

2.   Miłosierny Jezu, moja modlitwa jest prosta i nieskomplikowana, ale bardzo, bardzo prawdziwa. Płynie z głębi mojego dziecięcego serca, przepełnionego miłością ku Tobie i ufnością. W miłosierdziu Twoim znajduję spokój i szczęście. Tobie oddaję hołd. Pragnę powierzyć Twojemu miłosiernemu sercu moją parafię, wszystkich wiernych, którzy spotykają się na modlitwie w tej świątyni. Proszę Cię:  Prowadź nas, Panie, Twoją drogą.

3.   Jezu Miłosierny, Ty napełniasz moje życie dobrem, odpuszczasz mi wszystkie winy. Tak, jak ojciec nad swoim dzieckiem, Ty pochylasz się nade mną i przytulasz mnie do swojego wielkiego, kochającego Serca. Proszę, ukryj w cieniu Twoich rąk wszystkie dzieci na świecie, które potrzebują pomocy i opieki.  Napełnij nas, Panie, Twoją miłością. Amen.

 

MODLITWA KOBIETY

Dobry Jezu, oto stajemy przed Tobą jako kobiety, żony i matki, którym powierzyłeś nasze rodziny, byśmy troszczyły się o blask i żar ogniska domowego. Ogniska, przy którym wszyscy domownicy czują ciepło i blask Twojej miłości i troskliwości. Dziękujemy Ci za to powołanie, którym nas obdarzyłeś i zadanie, które nam wyznaczasz - i prosimy: pomóż nam je z radością wypełniać. Pomóż nam odkrywać jego najgłębszy sens i wartość. Pomóż nam znajdywać w nim także osobiste szczęście, radość i sens życia.

Tobie, Panie z wdzięcznością polecamy naszych mężów – pomóż nam być dla siebie nawzajem najwierniejszymi przyjaciółmi gotowymi oddać życie w imię tej dozgonnej przyjaźni i miłości. Tak, jak Ty oddałeś życie za przyjaciół Twoich. Pomóż nam odnosić się do siebie wzajemnie z szacunkiem i troskliwością, byśmy dawali piękne świadectwo małżeńskiej jedności i wierności.

Tobie, Panie z wdzięcznością powierzamy nasze dzieci – i prosimy daj nam cierpliwość i mądrość w ich wychowywaniu. Posyłaj nam, matkom, swego Ducha, Panie – Ducha mądrości, rady, umiejętności i miłości. Strzeż nas przed wszelkimi błędami w dziele wychowania naszych dzieci. Pozwól nam być narzędziami Twojej miłości i mądrości wobec nich.

Maryjo, Matko Jezusa, bądź naszą Mistrzynią i Orędowniczką.  Amen.

 

MODLITWA MĘŻCZYZNY

Panie Jezu, oto stajemy przed Tobą jako mężczyźni, mężowie i ojcowie – a Ty patrzysz na nas z miłością i troską. W Twoim wzroku czujemy, Panie, także Twoje oczekiwania wobec nas. Wiemy, że na nas liczysz, że stawiasz nam wymagania i wyznaczasz ważne cele w życiu. Oczekujesz, że podejmiemy odpowiedzialność za ten świat, a zwłaszcza za nasze rodziny. Chcesz, żebyśmy podjęli zdecydowaną, męską walkę z tym co złe i stanęli odważnie, po męsku w obronie tego co dobre. Pragniesz, byśmy stoczyli zdecydowany bój z egoizmem, z bylejakością, kłamstwem i brakiem odpowiedzialności w naszym życiu. Wiemy, że powołujesz nas do wielkich rzeczy – do panowania nad tym światem, ale także do panowania nad sobą.

Jezu, czasem jednak nie potrafimy być w tej walce twardzi i zdecydowani. Sami bywamy słabi i zagubieni. Dlatego przychodzimy dziś do Ciebie, by jako mężczyźni uklęknąć przed Tobą – naszym Panem i Mistrzem. By przyznać się do słabości, przeprosić za nie i prosić o Twoją pomoc.

Panie, pomóż nam być takimi jak Ty: konsekwentnymi, zdecydowanymi i gotowymi na wielką ofiarę w walce ze złem i w obronie dobra. A jednocześnie czułymi, delikatnymi,  wrażliwymi i troskliwymi w okazywaniu miłości swoim bliskim, zwłaszcza naszym małżonkom i dzieciom.  

Panie, wspomóż nas, byśmy nigdy nie zawiedli tych, którzy nas kochają i nam ufają, by nasze żony i dzieci zawsze znajdywały w nas oparcie i poczucie bezpieczeństwa.  By nasi bliscy nigdy nie odczuli naszej obojętności wobec nich. Byśmy nigdy nie unikali współodpowiedzialności za wychowanie (także religijne) naszych dzieci. Byśmy dbali także o swój osobisty rozwój duchowy i życie religijne poprzez kontakt z Tobą na modlitwie i w sakramentach świętych.

Pomóż nam walczyć z agresją, egoizmem, pokusą zniechęcenia, pokusą ucieczki i zamknięcia się w sobie, a także pokusą posługiwania się przemocą oraz z żądzą zysku i władzy.

Panie, z wdzięcznością myślimy dziś o naszych pięknych żonach, które postawiłeś przy nas, a także o naszych matkach, siostrach i córkach. Polecamy ich Tobie, a jednocześnie pragniemy przeprosić za wszystkie nasze słabości i braki w miłości. Wyrazem naszej wdzięczności, szacunku i przeprosin niech będzie ten kwiat róży.

Św. Józefie, nasz patronie i wzorze, módl się za nami. Amen.

Modlitwa do Św. Rodziny w intencji Synodu

 

Jezu, Maryjo i Józefie

w Was kontemplujemy

blask prawdziwej miłości,

do Was zwracamy się z ufnością.

 

Święta Rodzino z Nazaretu,

uczyń także nasze rodziny

środowiskami komunii i wieczernikami modlitwy,

autentycznymi szkołami Ewangelii

i małymi Kościołami domowymi.

 

Święta Rodzino z Nazaretu

niech nigdy więcej w naszych rodzinach nikt nie doświadcza

przemocy, zamknięcia i podziałów:

ktokolwiek został zraniony albo zgorszony

niech szybko zazna pocieszenia i uleczenia.

Święta Rodzino z Nazaretu,

oby przyszły Synod Biskupów

mógł przywrócić wszystkim świadomość

sakralnego i nienaruszalnego charakteru rodziny,

jej piękna w Bożym zamyśle.

 

Jezu, Maryjo i Józefie

 

Usłyszcie, wysłuchajcie naszego błagania.

Młodzi, słuchajcie, oglądajcie i naśladujcie (zanim nie jest za późno!)

Ks. Jerzy Dzierżanowski

          Dokąd zmierza moja rodzina?

Wszyscy już żyjemy radością zbliżającej się kanonizacji Błogosławionego Jana Pawła II. Warto może w kontekście tej radości na chwilę zatrzymać się nad słowami, które Jan Paweł II skierował do rodziców w Zakopanem w czasie pielgrzymki w Ojczyźnie w 1997 r.:

            „Nie dajcie się zwieść pokusie zapewnienia potom­stwu jak najlepszych warunków materialnych za cenę waszego czasu i uwagi, które są jemu potrzebne do wzrastania «w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi» (Łk 2, 52)".

            Zdecydowana większość rodziców nie lekceważy obowiązku zapewnienia swoim dzieciom podstaw bytu materialnego. Ich utrzymanie, ubranie, nakarmienie i wykształcenie to podstawowy obowiązek. Jednak zbyt często wielu rodziców błęd­nie myśli, że dzieci przede wszystkim potrzebują dobrych, marko­wych ubrań i nowoczesnego sprzętu elektronicznego. Nierzadko całkowite zaangażowanie się w pracę zawodową i wielomiesięcz­ne pobyty za granicą usprawiedliwiane są stwierdzeniem: „Prze­cież robię to dla moich dzieci". Niestety, gdyby zapytać dziecko, niezależnie od wieku, czy bardziej chce nowych rzeczy, czy obec­ności rodzica, w zdecydowanej większości wybierze to drugie. Oczywiście są sytuacje, kiedy właśnie wyjazd do pracy daleko od domu jest jedynym źródłem dochodu, ale trzeba taki stan trakto­wać jako tymczasowy, będąc też znacznie bardziej wyczulonym na potrzebę bliskości, którą dziecko ma w sobie niezależnie od wieku.

            Błogosławiony Jan Paweł II wyraźnie zwraca uwagę na pokusę zapewnienia dzieciom jak najlepszych warunków materialnych. Rodzice bardzo często wiele dodatkowych zajęć zarobkowych podejmują z prze­konaniem, że chcą, aby ich dzieci miały lepsze warunki życia, niż mieli oni sami. Wówczas bardzo łatwo wpaść w ślepy zaułek rozbu­dzania potrzeb, ciągłego niezaspokojenia, wzrostu oczekiwań. Warto w jakimś momencie trochę przyhamować i policzyć, ile czasu w cią­gu dnia poświęca się bezpośrednio dziecku. Nie można się oszuki­wać i myśleć, że jeżeli ma ono wszystko, co potrzebuje z rzeczy materialnych, to jest się dobrym rodzicem. Dziecko potrzebuje bar­dzo konkretnego czasu. Pragnie, aby usiąść z nim na podłodze i po­bawić się klockami, pograć w grę planszową, poczytać bajkę, pójść na spacer. Jest to jego niezbędny pokarm na każdym etapie życia. Jeżeli zacznie tego brakować, wcześniej lub później pojawią się kon­sekwencje. Brak czasu, uwagi i zainteresowania ze strony rodzi­ców bardzo szybko wywołuje szukanie „pokarmu zastępczego". Najpierw będzie to telewizja, komputer, później koledzy i koleżan­ki, którym się ufa bardziej niż rodzicom. W końcu długie wyjścia z domu, spędzanie czasu „gdzieś", „z kimś". Wielokrotnie dostrze­ga się brak tematów do rozmów, wzrastający dystans, chłód uczu­ciowy. Relacje ograniczają się tylko do wydawania poleceń i płacenia za różnorakie potrzeby.

            Wzrastanie w mądrości i łasce, a więc pełne kształcenie osobo­wości dziecka, wymaga bardzo konkretnego zaangażowania. Zapew­nienie podstaw bytu materialnego to tylko mała część obowiązków rodzicielskich.

           

 

 

Co jest ważne dla naszych dzieci!

 

 „Jeśli chce­cie obronić wasze dzieci przed demoralizacją i duchową pustką, które proponuje świat przez różne środowiska, a nawet szkolne programy, otoczcie je ciepłem waszej rodzicielskiej miłości i daj­cie im przykład chrześcijańskiego życia". (Jan Paweł II)

            Rodzice bardzo często przekonują się, że w codziennym życiu dzieciom nie brakuje zewnętrznych zagrożeń. Nieza­leżnie od tego, co zaniedbują rodzice, jest jeszcze wiele zewnętrznych czynników, które mogą znacznie osłabić i zniekształcić osobowość dziecka. W przedstawionej wypowiedzi odnajdujemy bardzo prostą receptę na przekazywanie dziecku stałej dawki  „środka uodparniającego" i sposób chronienia. Niezbędna jest rodzicielska miłość.

            Czas i uwaga to bardzo konkretny sposób otaczania ciepłem rodzicielskiej miłości. Ale konieczne jest jeszcze ;zapewnianie dziec­ka o tym, że jest kochane i najważniejsze. Nie może zabraknąć słów o miłości. Dzieci bardzo tego potrzebują w każdym okresie swojego życia. Potrzebują także przytulenia, odczucia fizycznej bliskości. Nie może też zabraknąć pochwał, dostrzeżenia wyko­nanej pracy plastycznej, uradowania się wywiązaniem się z obo­wiązków domowych. Dziecko bardzo chce czuć, że jest ktoś, komu na nim zależy, że jest komuś potrzebne, że rodzice uczestniczą w jego doświadczeniach. Jednak miłość jest najważniejszą potrzebą każdego człowieka, ale dziecka szczególnie. Chce ono być kochane przez rodziców i chce mieć kogo kochać. Ale miłość, jakiej dziecko potrzebuje jako gleby do najlepszego wzro­stu to nie tylko uczucie, którym obdarza go rodzic. Owszem, ta­kiej miłości pragnie, dlatego trzeba mu często powtarzać: „Mama i tata ciebie kochają". Ono chce być kochane, chce o tym wiedzieć i to czuć, chce to słyszeć. Jednak najważniejszym źródłem miłości, właśnie tej, której dziecko najbardziej potrzebuje, jest miłość, jaką rodzice obdarzają się wzajemnie. Dziecko nade wszystko pragnie, aby tatuś kochał mamę, a mama tatusia! To, co najcenniejszego mogą rodzice dać swoim dzieciom, to wzajemna miłość małżonków do siebie. Dlatego najlepszą inwestycją dla dzieci jest inwestycja w swoje małżeństwo

            Miłość rodziców względem siebie jest najcenniejszym źródłem wszelkich pozytywnych uczuć dla dziecka, z którego chce ono nie­ustannie czerpać, aby ładować swój „akumulator" emocjonalny i uczuciowy. Można zaryzykować twierdzenie, że jeżeli rodzice cały wysiłek włożą w rozwijanie i pielęgnowanie miłości mał­żeńskiej, wówczas nie muszą już tego wysiłku za wiele wkładać w formowanie osobowości dziecka. Obec­ność miłości małżeńskiej, która jest konieczna do prawidłowego i pełnego rozwoju dziecka, wymaga konkretnego wysiłku. Jest to ze strony rodziców szereg konkretnych zachowań. Sam sposób zwracania się do siebie, szacunek, postawa służby, uznanie przez małżonków, że są dla siebie najważniejszymi osobami. To także widziane przez dzieci miłe gesty, przytulenia, wypowiadane kom­plementy, zapewnienia o miłości. Takie zachowania i słowa tworzą w domu aurę, w której dziecko najlepiej się czuje, w której chce przebywać. Tworzą najbardziej optymalny klimat rozwoju. Dom taki przyciąga i nie wywołuje chęci ucieczki.

 

            Nic nie zastąpi miłości rodziców względem siebie. Można stawać na głowie, obsypywać dziecko pre­zentami, bez przerwy mówić mu, że się je kocha. Nigdy to nie zaspokoi mu podstawowej potrzeby miłości, jaką jest uczucie rodziców względem siebie.

CO WYROŚNIE Z NASZYCH DZIECI?

 

Daj! Kup mi! Muszę to mieć! Mam markowe ciuchy! Ale z niego „wieśniak", ni­gdy nic markowego nie nosi..." Nie masz - jesteś nikim! Kupuję i mam - więc wie­le znaczę, trzeba się ze mną liczyć! Bez kupowania i posiadania szczęścia nie ma!

To tylko niektóre stwierdzenia, które pojawiają się w rozmowach i myśleniu dzieci (rodziców oczywiście także!). Taka postawa towarzyszy nam coraz czę­ściej i jest dowodem na przemianę w „społeczeństwo konsumentów". Proces ten wkrada się niespostrzeżenie w wychowanie, przede wszystkim w kształto­wanie postaw moralnych.

Niczego mu nie szczędzili, bo dlaczego mieliby to robić? Sami w dzieciństwie zaznali licznych braków. Jednego go mieli. Kochali go, więc nie chcieli, żeby czegoś mu brakowało. Nie! W domu nie kazali mu pracować. Przecież chodzi do szkoły, potem musi odrobić lekcje, i tak ma mało czasu na odpoczynek i zabawę. By­li z niego dumni, gdy jeszcze  jako mały chłopiec wybierał w sklepie podarun­ki dla siebie. Czasem, owszem, były bardzo drogie, ale co tam... niech się dziecko uczy samodzielności. Raz tylko nie chcieli mu kupić autka, które wybrał, ale Piotrek znalazł na nich sposób. Zaczął płakać wniebogłosy, podbiegł do jakiejś pani w sklepie i krzyczał głośno: „Nie chcą mi kupić autka! Mamusia mnie nie ko­cha!". Przestraszyła się tego krzyku synka i... kupiła najdroższe wskazane przez Piotrka autko.

Potem, gdy Piotrek poszedł do gimnazjum, wszystko zaczęło się sypać. W listopa­dzie okazało się, że mąż stracił pracę, a badania którym musiała się poddać żona wykazały, że ma jakieś niebez­pieczne guzy w gardle i konieczne jest leczenie, a może nawet zabieg chirurgicz­ny. Przez kilka dni nie mówili o tym synowi, nie chcieli go martwić. Ale gdy które­goś dnia wrócił ze szkoły z żądaniem, że muszą mu kupić nową komórkę, bo dwaj koledzy w klasie mają nowsze i ładniejsze od tej, którą on ma, postanowili z nim porozmawiać. Piotrek wysłuchał wszystkiego z kamienną twarzą, potem na­gle łzy stanęły mu w oczach i wyjąkał: - Czy to znaczy, że nie mamy przez to wszystko pieniędzy i nie będę mógł pojechać z moją klasą na wycieczkę do Berlina? - Tak, Piotrku - mówiła ze smutkiem i poczuciem winy matka - i nowej komór­ki też ci nie możemy kupić, przynajmniej na razie. Tego Piotrek już nie wytrzymał. - Jak to, nie kupicie mi!? Musicie kupić! Wiecie, co powiedzą o mnie w klasie, kim tam będę!? Będę dla nich nikim, nikt nie będzie się ze mną liczył.

- Piotrze, dziecko - próbował tłumaczyć ojciec - mama jest ciężko chora, mu­simy mieć pieniądze na leczenie dla niej. Pomyśl, co będzie jeśli mama rozcho­ruje się jeszcze bardziej. - Jak to, co będzie? - wykrzyknął z histerycznym pła­czem Piotrek - myślicie tylko o sobie! A co będzie ze mną? Kim ja będę bez pieniędzy!? O tym nie pomyślicie nawet! Zawsze wiedziałem, że mnie nie kocha­cie, ale teraz już jestem tego pewny!

Daniel Thomas Cook z Uniwersytetu w Illinois, współczesny autorytet w sprawach wychowania, stwierdził: „... stawką w walce, jaka się wokół konsu­menckiej kultury dzieci toczy, jest kształt osoby i treść osobowości w warun­kach rosnącego zasięgu handlu. Zaangażowanie dzieci w materiałach, me­diach, obrazach i sensach, które rodzą się w świecie komercji, gra dziś rolę de­cydującą w kształtowaniu osobowości i współczesnych postaw moralnych..."

 

Warto więc zadać sobie (i innym!) pytanie: Jaki będzie człowiek, którego największą potrzebą w życiu jest kupowanie, posiadanie i konsumowanie?

Budowanie więzi z Bogiem i z najbliższymi w rodzinie

 

Udany, szczęśliwy związek małżeński to z jednej strony łaska i dar od Boga,  a z drugiej strony ogromy wysiłek samych małżonków, pracy nad sobą swoim charakterem, ciągła troska o pielęgnowanie i rozwijanie miłości. Ważne znaczenie odgrywa tutaj sposób mówienia o sprawach codziennych, radosnych, ważnych  i czasami bardzo bolesnych. Jednym słowem chodzi o umiejętność  porozumiewania się a więc komunikacji z drugim człowiekiem i samym ze sobą. Ważnym elementem miłości jest więź. Między innymi oznacza to wspólne spędzanie czasu i poznawanie się nawzajem. Jest kilka przynajmniej  sposobów rozwijania wzajemnej więzi. Jednym z nich jest  udział we wspólnych planach, w których konieczna jest współpraca. Lubimy ludzi, z którymi razem działamy. Inny  to staranie, żeby  dostrzegać w sobie  nawzajem podobieństwo w kategoriach postaw, wartości, przekonań religijnych, pochodzenia, zainteresowań i osobowości. Mamy skłonność lubić ludzi, którzy są do nas podobni. Kolejna droga to wyrażanie sympatii do współmałżonka, to rodzi skłonność do odwzajemniania uczuć. Wyrażając sympatię do małżonka tworzysz sytuację, w której on będzie czuł sympatię i przywiązanie do ciebie. Żeby zbudować bliskie, osobiste stosunki miłość musi być jasno komunikowana. A to oznacza między innymi:

Trudne sprawy życia małżeńskiego, lęki i niepokoje gdy są wypowiedziane w sposób bezpośredni poprzez słowo „Ja” bez oskarżania, obwiniania, atakowania drugiej osoby mogą stać się ważnym elementem zacieśniania głębokiej, opartej na pełnym zaufaniu więzi małżeńskiej. Troska o taką relację jest jednocześnie troską o świadectwo by miłość małżeńska była odbiciem miłości Chrystusa do Kościoła.

 

Ważna przy tym zasadą jest aktywne słuchanie tego co chce też powiedzieć druga strona. Uważne słuchanie, z zaangażowaniem i uznaniem dla osoby mówiącej, zwiększa jej poczucie własnej wartości. Takie słuchanie jest jakby przekazaniem informacji: To co mówisz, jest dla mnie ważne i cenię cię. Nic więc dziwnego, że dobrzy słuchacze są lubiani, a ich stosunki z innymi ludźmi układają się dobrze. Osoby uważnie słuchane są o wiele bardziej skłonne do współpracy czy ustępstw. Okazywanie im w ten sposób szacunku jest jednocześnie zaspokajaniem ważnej potrzeby akceptacji i uznania (a jest to jedna z ważniejszych potrzeb psychicznych każdego z nas) i procentuje z ich strony gotowością zaspokojenia naszej potrzeby współpracy czy ustępstw. Aktywne, uważne słuchanie z umiejętnością bezpośredniego nazywania i wyrażania swoich uczuć w dużej mierze może przyczynić się do zmniejszenia stresów, zbędnych spięć i nieporozumień. Autentyczne słuchanie zbliża członków rodziny do siebie, buduje zaufanie i poczucie faktycznej przynależności. Wynika to między innymi z tego, że jeśli ludzie wiedzą, że mówią do kogoś, kto ich słucha (nie osądza, nie interpretuje, nie ocenia, nie przerywa) to otwarcie wypowiadają swoje myśli, są bardziej twórczy, maksymalnie wykorzystują swój intelektualny i duchowy potencjał. 

 Dzieło Duchowej Adopcji powstało po objawieniach w Fatimie, stając się odpowiedzią na wezwanie Matki Bożej do modlitwy różańcowej, pokuty i zadośćuczynienia za grzechy, które najbardziej ranią Jej Niepokalane Serce. W roku 1987 r. ojcowie paulini w kościele Świętego Ducha w Warszawie rozpoczęli dzieło Duchowej Adopcji, które miało być jedną z form wypełniania Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego. Duchową Adopcję propagowaną w Polsce pobłogosławił Ojciec Święty Jan Paweł II w liście skierowanym do ks. prałata Franciszka Kołacza, Krajowego Moderatora Ruchu Domowego Kościoła.      Zasady Duchowej Adopcji są proste. Jest to modlitewne zobowiązanie złożone najlepiej przy ołtarzu, podjęte przez konkretną osobę w intencji jednego dziecka zagrożonego zabiciem w łonie matki. Imię tego dziecka jest znane jedynie Bogu. Przez dziewięć miesięcy osoba podejmująca Duchową Adopcję ogarnia modlitwą dziecko i jego rodziców, prosząc Boga o szczęśliwe jego narodzenie. W ten sposób staje się duchowym rodzicem tego dziecka. Na modlitwę Duchowej Adopcji składa się jeden dziesiątek Różańca Świętego, codzienna modlitwa, oraz dodatkowa dowolna ofiara czy wyrzeczenie - jak post lub walka z nałogiem. Duchową Adopcję może podjąć każdy. Najpierw można objąć modlitwą tylko jedno dziecko. Po jej zakończeniu można adoptować duchowo kolejne. Należy pamiętać o codziennym wypełnianiu przyrzeczeń.


Uratowałam dziecko

     Pragnę dać świadectwo tego, co przeżyłam w związku z Duchową Adopcją dziecka nienarodzonego. Otóż podczas rekolekcji wielkopostnych, które odbywały się w mojej parafii w 1997 roku mój mąż złożył przyrzeczenie Duchowej Adopcji dziecka poczętego, któremu zagrażała zagłada. Obiecał, że będzie codziennie odmawiał jedną tajemnicę różańca św. przez okres dziewięciu miesięcy. Długo jednak nie wytrwał w tym zobowiązaniu. Modlił się może dwa lub trzy tygodnie, a potem przestał, wymawiając się brakiem czasu i zmęczeniem. Byłam tym bardzo zmartwiona i prosiłam, żeby wrócił do tej modlitwy. Obiecałam, że będę razem z nim modlić się na różańcu. Pragnę nadmienić, że ja osobiście bałam się w czasie rekolekcji włączyć w tę Duchową Adopcję.

     Po niedługim czasie mój mąż przeczytał w gazecie lokalnej o makabrycznym czynie, który popełniła pewna matka - przyjmując jakiś silny lek wywołała poronienie siedmiomiesięcznego dziecka. Wtedy właśnie przyszła mi myśl, że gdyby mąż odmawiał tę przyrzeczoną modlitwę, to może nie doszłoby do tego nieszczęścia, mógłby to dziecko uchronić od śmierci. Byłam bardzo wstrząśnięta tym wydarzeniem opisanym w prasie. Postanowiłam wtedy odmówić tajemnicę różańca, do której zobowiązał się mąż.

     Pewnego dnia byłam bardzo zmęczona i pomyślałam, że odmówię codzienny pacierz, ale tej dziesiątki różańca św. w intencji nienarodzonego dziecka nie będę odmawiać, bo jestem senna i wyczerpana. Ponadto ogarnęły mnie w tym dniu wątpliwości, czy Pan Bóg przyjmie moją modlitwę, bo przecież to nie ja składałam przyrzeczenie, lecz mój mąż. Spokojnie położyłam się spać i mocno zasnęłam.

     Miałam tej nocy niezwykły sen. Śniło mi się, że na podwórku, na trawie przed domem siedzi pięcioro dzieci. Jedno nich miało wygląd noworodka. Wyglądało na wcześniaka. Było zziębnięte, a skórkę miało pomarszczoną. Pozostałe dzieci były biedne, nędznie ubrane; jedno od drugiego było niewiele większe. A pijany ojciec tych dzieci krzyczał: "Gdzie jest ten noworodek!?" i szukał go wszędzie, by go zabić. Widząc to złapałam tego noworodka i przytuliłam do piersi, okryłam swoją bluzką i spódnicą, bo nic innego nie miałam pod ręką. Następnie ukryłam się z dzieciątkiem w domu przed tym pijanym mężczyzną. Dziecko było takie maleńkie, bezbronne, ledwie się poruszało w moich dłoniach i nawet płakać nie miało sił. Obserwowałam jego ojca przez okno, jak chodził i krzyczał, że to dziecko zabije. A ja z troski o to dziecko zaczęłam się gorąco modlić do Pana Jezusa: Panie Jezu, miej miłosierdzie i uchroń przed śmiercią to maleńkie, bezbronne dzieciątko. Przecież ono jest niewinne". W dalszym ciągu tuliłam je do siebie, ukrywałam się z nim, bojąc się, że zapłacze, a wtedy zły ojciec je usłyszy, znajdzie i zamorduje. I wtedy się obudziłam, a ogromne przerażenie spowodowane tym snem długo mnie nie opuszczało. Ten straszny sen mocno utkwił w mojej pamięci.

     Od tej pory nie miałam już wątpliwości, czy odmawiać dziesiątkę różańca za to dziecko. Modliłam się więc systematycznie przez dziewięć miesięcy. Przez cały ten okres regularnie, co miesiąc, miałam ten okropny sen: dziecko-noworodek, które ukrywam przed chcącym je zabić ojcem. I chociaż od tego pierwszego snu minęło już kilka lat, to ja wciąż mam przed oczami przerażającą postać tego ojca, a zwłaszcza straszny, nieludzki wyraz jego twarzy. Nie był to nikt ze znajomych ani z rodziny. Dokładnie też pamiętam wygląd dziecka, które we śnie ukrywałam.

     Kiedy kończył się dziewiąty miesiąc mojej modlitwy duchowej adopcji, złożyłam ofiarę na Mszę św. w intencji tego dziecka. Prosiłam o szczęśliwe jego przyjście na świat i o to, aby było mocno kochane przez swoich rodziców. I wtedy otrzymałam od Boga ostatni sen związany z tym dzieckiem. Oto znalazłam się w pewnym domu. Było tam bardzo jasno i czysto. W pokoju stały małe łóżeczka. Kobiety zajmujące się dziećmi były ubrane na biało. Przy jednym łóżeczku siedziała moja koleżanka (wtedy już nie żyjąca) i trzymała na kolanach niemowlę, 8 lub 9-miesięcznego zdrowego chłopca, ładnie ubranego. Koleżanka podała mi to dziecko i powiedziała: "Broniu, weź to dziecko, ono jest twoje." Ja popatrzyłam na nie z zachwytem, wzięłam na ręce, przytuliłam do serca i z niedowierzaniem, ale i z radością, wykrzyknęłam: "Ono jest moje?! Naprawdę moje?!" Zrozumiałam to i w tej chwili serce moje przepełniła wielka miłość i szczęście.

     Od tamtej pory, każdego 25 marca kolejnego roku, w święto Zwiastowania Pańskiego, adoptuję duchowo jakieś dziecko poczęte, któremu grozi śmierć jeszcze w łonie matki, i proszę Boga, aby szczęśliwie przyszło na świat. Każdego dnia, przez 9 miesięcy odmawiam jedną tajemnicę różańca św. i jeszcze jedną modlitwę w tej intencji.

     Chociaż już więcej nie miałam podobnych snów, to jednak już nigdy nie zwątpiłam w moc i potrzebę takiej modlitwy. Przekonałam się, że Pan Bóg bardzo potrzebuje naszego współdziałania z Nim poprzez modlitwę, aby zagrożone dziecko nienarodzone było uratowane. Rozumiem również to, że Bóg chciał także mnie samą przekonać, abym wytrwała w tej modlitwie przez dziewięć miesięcy i dlatego otrzymałam niezwykłe doświadczenie tak wstrząsającego snu.

     Dzisiaj jestem przekonana, że Pan Bóg od samego początku chciał, bym to właśnie ja, a nie mąż, wzięła dziecko w duchową adopcję. Myślę, że mój mąż pod wpływem impulsu i porywu serca przyjął wtedy to zobowiązanie, ale ja miałam je dopełnić. Pamiętam, że podczas tych rekolekcji wielkopostnych nie podjęłam się Duchowej Adopcji, bo przestraszyłam się wtedy długiego okresu modlitwy. Wydaje mi się, że Pan Bóg w swym wielkim Miłosierdziu zesłał mi to doświadczenie, by nauczyć mnie pokory, wielkoduszności, cierpliwości i wytrwałości. Chciał z pewnością, bym nie lękała się już podejmowania trudu ze względu na Jezusa i dla dobra bezbronnych i słabych. Do tamtego wydarzenia usprawiedliwiałam się ilością pracy, zagonieniem, brakiem czasu itp. Dziś doskonale rozumiem, że jeśli się czegoś dla Pana Jezusa całym sercem pragnie, to się pokona wszystkie przeszkody. Ja potrzebowałam tylko ufnie zwrócić się do Matki Najświętszej, aby wypraszała mi potrzebne łaski do wytrwania w postanowieniu.

Bronisława

 

 

Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego

 

Idea duchowej adopcji zrodziła się w Anglii i we Francji wkrótce po objawieniach Matki Bożej w Fatimie. Do Polski została przeniesiona przez ojców paulinów z Warszawy. Pierwszy akt duchowej adopcji miał miejsce w naszym kraju 02.02.1987 r. w kościele pod wezwaniem Ducha Świętego w Warszawie. Ofi­cjalnie zaś podjęto ją 1992 r. na Jasnej Górze, gdzie znajduje się Centralny Ośrodek Duchowej Adopcji i skąd rozprzestrzenia się ona na całą Polskę. Dzieło to jest bliskie sercu Ojca Świętego Ja­na Pawła II, który udzielił mu swojego błogosławieństwa.

Duchowa adopcja jest przyjęciem w modlitewną opiekę jed­nego dziecka, któremu grozi śmierć w łonie matki. Imię tego dziecka jest znane jedynie samemu Bogu. Modlitwą ogarniamy nie tylko poczęte dziecko, ale również jego rodziców, aby przy­jęli je z miłością i dobrze wychowali. Zobowiązanie do takiej modlitwy podejmowane jest przez konkretną osobę na .dziewięć miesięcy, a więc na czas przebywania dziecka w łonie matki, od chwili poczęcia do urodzenia.

Na codzienną modlitwę w intencji adoptowanego dziecka składa się: jeden dziesiątek różańca, tekst specjalnej modlitwy, a także dobrowolnie podjęte, dodatkowe praktyki religijne takie jak np.: post, Komunia św., pomoc potrzebującemu, walka ze złym przyzwyczajeniem.

Duchowa adopcja, wypływająca z idei miłosiernej miłości dla istoty najmniejszej i całkowicie bezbronnej, jest bezpośred­nim powierzeniem Panu Bogu tego adoptowanego duchowo dziecka w modlitwie, błaganiu o zmianę myślenia jego rodzi­ców, w prośbach, aby wypełnieni miłością nie zamykali się na nowe życie, nie bali się zubożenia tym życiem. Bo miłość, gdy się nią dzielisz, gdy nią obdarzasz jest jak chleb - takiej miłości i takiego chleba przybywa (Matka Teresa z Kalkuty).

Dzieło Duchowej Adopcji podejmuje się przez złożenie uro­czystego ślubowania podczas Mszy św. Specjalna ceremonia ma miejsce po odczytaniu Ewangelii. Osoby adoptujące składa­ją przyrzeczenie i od tej chwili stają się duchowymi rodzicami swoich dzieci na okres dziewięciu miesięcy.

 

 

 Świadectwo małżonków

 

Z Dziełem Duchowej Adopcji zetknęliśmy się, kiedy jeszcze byliśmy narzeczonymi. Wspólnie postanowiliśmy włączyć się w to dzieło. Moment uroczystego ślubowania był dla nas wielkim prze­życiem. Niełatwo było jednak uświadomić sobie, że oto nagle, nie będąc jeszcze małżeństwem, każde z nas stało się rodzicem jedne­go, Bogu jedynie wiadomego dziecka. Jednak owoce tej modlitwy dały się odczuć w naszym życiu w sposób namacalny. Codzienna modlitwa w intencji tego dziecka, wzmocniła naszą więź z Bogiem, pozwoliła przezwyciężyć wiele pokus, a przede wszystkim, to co sprawiło nam szczególną radość - dotrwać w czystości do ślubu.

Po zawarciu sakramentu małżeństwa, postanowiliśmy du­chowo adoptować kolejne, trzecie dziecko. To zobowiązanie, wspólnie przez nas realizowane, jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło, pomogło przetrwać pierwsze kryzysy. Kiedy podjęli­śmy czwartą duchową adopcję okazało się, że sami oczekujemy na narodziny dziecka. Nasza radość była ogromna. Jednak w trzecim miesiącu ciąży bardzo źle się czułam. Lekarz poinfor­mował mnie, że jestem chora na różyczkę połączoną z zapale­niem płuc. Jego zdaniem ciążę należało natychmiast usunąć, gdyż zagrażała ona mojemu zdrowiu, a i dziecko najprawdopo­dobniej urodzi się mocno uszkodzone. Jak boleśnie to przeżyliśmy, jedynie Pan Bóg wie, do które­go też ze zdwojoną gorliwością zaczęliśmy się modlić. Nasza ufność i zawierzenie Bogu rosło w miarę zbliżania się terminu rozwiązania. Ale tego, jaką niespodziankę przygotował dla nas Dawca Życia, nie byliśmy w stanie przewidzieć. W dniu kiedy kończyła się nasza czwarta duchowa adopcja, urodził się nam synek - cały, zdrowy i radosny.

Obecnie zarówno ja, jak i nasz czteromiesięczny maluch, cieszymy się zdrowiem i wciąż dziękujemy Bogu, za to co dla nas uczynił.

 

 

 Świadectwo księdza o spotkaniu z Duchową Adopcją

 

„Pewien ksiądz na pierwszą propozycję przedstawienia w jego parafii idei duchowej adopcji dzieci poczętych odpo­wiedział: «Nie!» Jeszcze jedna dewocyjna forma modlitwy -pomyślał. Jednak nie chcąc zbyt pochopnie podjąć decyzji, zaczął się zastanawiać: «Modlitwa wstawiennicza za dzieci, to przecież coś dobrego. Może jednak powinienem coś z tym zrobić?» Zwrócił się więc do Boga o jakiś znak, by wiedzieć, co o tym sądzić. Po ośmiu miesiącach ksiądz ów miał sen. Stał na poboczu drogi i był świadkiem strasznego wypadku. Zderzyły się dwa auta. Oba zostały doszczętnie zniszczone. W chwilę po zderzeniu z jednego z nich wyszła na pobocze ciężarna kobieta i urodziła dziecko. Budząc się ze snu, zlany potem, ksiądz z ulgą pomyślał, że to tylko sen. Niedługo po­tem został wezwany do pobliskiego szpitala w nagłej potrze­bie. Podchodząc do chorego uświadomił sobie, że skądś zna tego człowieka. «Ja pana skądś znam» - powiedział. «To nie­możliwe - odpowiedział ciężko ranny człowiek. «Jestem w tej okolicy przejazdem». Gdy to mówił ksiądz przypomniał sobie, że ten człowiek w jego śnie był kierowcą jednego z aut. Ksiądz, nie chcąc narazić się na śmieszność, nic nie powie­dział. Tamten kontynuował: «Proszę księdza, być może nie uda mi się przeżyć, ale najbardziej cieszę się z tego, że jakimś cudem z wypadku wyszła cało moja żona, będąca w ósmym miesiącu ciąży. Proszę sobie wyobrazić, że zdołała wysiąść z auta i na poboczu drogi urodzić naszego synka. Oboje są zdrowi i cali». «Kompletnie zaskoczony ksiądz patrzył na mężczyznę i już wiedział, że będzie chciał uczynić wiele dla sprawy duchowej adopcji dzieci poczętych, którym w łonach matek zagraża niebezpieczeństwo".

 

 

Z: Nauka miłości, M. Jakubczyk, List 12/96

 

 

Świadectwo pewnej dziewczyny.

 

Na kanwie różnych rozmów dotyczących życia dzieci jeszcze nienarodzonych, chciałam złożyć świadectwo z moje­go życia.

Pewnego dramatycznego dnia do domu moich rodziców wdarli się przestępcy. Związali mojego tatę, pobili go i obrabo­wali dom. Nie wystarczyło to im - jeden z nich na koniec zgwałcił mamę. Po niedługim czasie okazało się, że na skutek tego gwałtu mama spodziewa się dziecka. Na wieść o poczę­tym w tych okolicznościach dziecku, mój ojciec zareagował stanowczo; nie zgodził się na proponowany i zgodny z prawem zabieg.

Jestem dzieckiem poczętym z tego gwałtu. Dziś chciałam podziękować mojemu ojcu za miłość, którą przez całe życie mnie darzył. Jest moim prawdziwym ojcem, bo przecież wła­śnie dzięki niemu żyję.

                                               Ania

1.  Dziękujemy ci, Boże za dar rodziny, za tę wspólnotę życia i miłości; dziękujemy za naszych rodziców, którzy przekazali nam życie i uczą jak żyć – prosimy cię, bądź z nimi, pomóż im wypełnić do końca ich powołanie, umacniaj ich wiarę, pomóż trwać we wzajemnym szacunku, miłości i służbie; niech ich miłość i jedność będzie dla nas wzorem i umocnieniem.

 

2.  Panie Jezu, ty zawsze z miłością spoglądasz na dzieci, dziękujemy ci za twoją troskę i opiekę nad nimi  - i błagamy chroń je w niebezpieczeństwach, obdarzaj zdrowiem, pozwól w pokoju i miłości rozwijać się i wzrastać, i pomóż rodzicom i wychowawcom kształtować ich umysły, serca i sumienia według twojej woli.

 

3.  Boże, o młodych ludziach często mówi się, że są nadzieją społeczeństw, nadzieją świata i Kościoła – tak, tam gdzie jest młodość jest przyszłość; Panie, pomóż współczesnej młodzieży swoją własną przyszłość budować na skale, którą Ty jesteś; otwieraj młodych ludzi na Ciebie i Twojego Ducha, niech w tym świecie, gdzie dla wielu nic nie jest ważne, młodzi ludzie odkrywają sens życia w zjednoczeniu z Tobą; umacniaj ich wiarę, którą otrzymali na chrzcie św., podtrzymuj ich zaufanie do Kościoła i rozbudzaj ich młodzieńczy entuzjazm i wspaniałomyślność.

 

4.  Boże, Ty objawiasz się światu najpierw jako Ojciec wszelkiego stworzenia, a szczególnie Ojciec nas ludzi. Dziękujemy Ci za Twoją Ojcowską miłość i troskę - i prosimy, przyjmij także to co, chcemy Tobie powiedzieć o naszych ziemskich ojcach, bo są dla nas bardzo ważni.  Ojciec to ten, który daje życie, opiekuje się i ochrania, bierze za rękę i prowadzi, stawia wymagania, jest oparciem; to ten, na kogo dzieci zawsze mogą liczyć, kogo nigdy nie powinno zabraknąć przy nich. Boże, takich ojców potrzebujemy! Ojców, którzy nie wstydzą się  wiary, dają nam dobry przykład życia, życia szlachetnego i odpowiedzialnego. Boże, pomóż naszym ojcom być właśnie takimi.

 

5.  Panie, Tobie polecamy także nasze kochane matki – daj im mądrość, dodawaj sił i zdrowia, pozwól im doświadczać radości z owoców ich wysiłków wychowawczych. Niech nie zabraknie im pomocy i oparcia u swoich mężów, niech czują się bezpieczne i kochane, aby mogły z radością realizować swoje powołanie.

 

6.  Jezu, z troską i bólem myślimy o rodzinach rozbitych, zagrożonych, skonfliktowanych, w których brak jedności, wzajemnego szacunki i miłości; o rodzinach przeżywających przeróżne trudności i biedę. Chcemy Tobie, Panie, także o nich powiedzieć. Pozwól im odczuć Twoją opiekę i miłość. Pomóż im pokonać wszelkie zło i zagrożenie. Otwieraj ich na przebaczenie i pojednanie. Daj im swego Ducha, Panie.

 

7.  Modlimy się także za rodziny, którym się dobrze powodzi: Panie, umacniaj ich wiarę i pokorę, która każe być wdzięcznym Tobie za każde dobro; spraw, niech te rodziny nie zamykają się na potrzeby biedniejszych i potrzebujących, niech będą wdzięczne za powodzenie i poczucie bezpieczeństwa, niech dobrobyt nie zamyka ich w egoizmie i samozadowoleniu. Niech dobra materialne nie przesłonią im wartości życia i wzajemnej miłości. Niech będą radosnymi świadkami wiary i chrześcijańskiej miłości miłosiernej.

 

8.  Jezu, dziękujemy Ci za dar Kościoła Świętego – tej wspólnoty, która jest naszą wspólną rodziną. Dziękujemy za to, że nas powołałeś przez Chrzest do tworzenia tej rodziny. Jezu, dziękujemy za Twoją obecność wśród nas. Ty nas prowadzisz, Ty się nami opiekujesz, Tobie zależy na naszym szczęściu. Prosimy z ufnością i pokorą: przymnóż nam wiary, Panie! Przymnóż wiary swojemu Kościołowi – by nie lękał się świata, ale zdobywał go dla Ciebie! Umacniaj wiarę w naszej parafii i naszych rodzinach. Napełniaj nasze serca Twoją miłością. Daj nam swego Ducha! Jezu, ufamy Tobie! Amen.

Menu

Statystyki






statystyka

Wyszukiwanie

 

Dzisiaj jest

niedziela,
24 listopada 2024

(329. dzień roku)

Święta

Niedziela, XXXIV Tydzień zwykły
Rok B, II
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

 

Sonda



Licznik

Liczba wyświetleń strony:
20247

Zegar